BLOG

Idealnie nieidealni

Niedoskonałości skórne, sińce pod oczami, niewyregulowane brwi, czy te mankamenty można dzisiaj zaobserwować w instagramowych galeriach zdjęć czy albumach zamieszczanych w przestrzeni Facebooka? Mam nieodparte wrażenie, że nie.
Idealizacja świata została opanowana do perfekcji. Tylko dokąd to zmierza? Niegroźne z pozoru kłamstewka, a konkretniej cyberkamuflaż nie są wcale tak neutralne dla innych jakby się wydawało. I tu pytanie podstawowe: czy ktoś weźmie za to odpowiedzialność? Czy dziś zastanawiamy się nad następstwami egzystowania w tak zakrzywionej rzeczywistości?

Chodzi o świadomość

Nie chcę tu dokonywać charakterystyki mediów społecznościowych, bo daleko mi do oceniania. Mówiąc o wadach należałoby przywołać tyle samo, jak nie więcej niewątpliwych zalet. Chodzi mi jednak o coś innego. O świadomość nas kobiet, świadomość, która zaowocuje dystansem do tego, co widzimy i co same kreujemy. Wszystko po to, byśmy same nigdy nie stały się ofiarami fałszywych obrazów i nie narzuciły sobie nurtu życia bez skazy.

Nie, nie i jeszcze raz nie!

Dlaczego to takie ważne? Ważne a dosadniej mówiąc groźne!

Nasza psychika, przez wiele lat śledzenia drukowanych magazynów, oswoiła myśl, że piękna modelka na ich okładce to efekt pracy sztabu ludzi i magicznego muśnięcia Photoshopa. Nienaganna figura, aksamitna cera, lśniące włosy, odpowiednie proporcje… obraz graniczący z ideałem, ale tu na szczęście uruchamiał nam się system obronny, na zasadzie STOP to złudzenie. Na żywo jest przecież inaczej! Dopiero teraz doceniam zdrowy rozsądek, który kiedyś nam towarzyszył i powodował, że piękna modelka stawała się inspiracją, ale nigdy wyrocznią, o hejcie nie wspominając (ale to na inną publikację). Problem narasta dzisiaj. Co się zmieniło?

Naturalne piękno kobiet

Media społecznościowe mają to do siebie, że skupiają pod swoimi skrzydłami ludzi takich jak my, koleżanki, przyjaciółki, przysłowiowe dziewczyny z sąsiedztwa, które nie mają statusu gwiazd. Media społecznościowe to fantastyczna platforma komunikacji, ale też nasza pułapka. Idealnie wyglądająca koleżanka potrafi nas wpędzić w większe kompleksy niż umowna Claudia Schiffer. Wszystko, dlatego, że to zwykła dziewczyna i automatycznie rodzi się pewność, że nie powinnam być od niej gorsza! Nasz
rozum odmawia wtedy współpracy i nie widzimy już magicznego filtra czy aplikacji, która tu poprawi, tam powiększy, gdzie indziej odejmie kilogramów. Nie analizujemy też faktu, że zdjęcie powstało w najbardziej dogodnych ku temu warunkach i zostało wybrane jako jedno z wielu. Nie, niczego nie analizujemy, za to odruchowo konfrontujemy polajkowany obraz z domowym dresem i praktycznym kucykiem na głowie. Co się wtedy dzieje? Czujemy się źle, ba gorzej od innych. Często załamanie to jest chwilową zmianą nastroju ale potrafi też przeistoczyć się w kliniczną depresję. O tragedię nie trudno! To oczywiście najciemniejsze scenariusze, ale warto zwracać na to uwagę już teraz. Nie bierzmy w tym udziału i w myśl zasady nic, co ludzkie nie jest mi obce, powstrzymajmy to.

Bycie autentycznym jest w cenie!

Kobieta kobiecie wilkiem to przecież bez sensu. Zwłaszcza, że moda na bycie perfekcyjną jest zgubna dla obu stron, nie tylko dla odbiorcy przekazu. Wiele influencerek nie radzi sobie z presją i załamuje się nerwowo, gdy niespodziewanie na czole pojawia się mała zmiana skórna. W zasadzie powinnam się tu zatrzymać… bo nie wiem zatem czym jest teraz popularny trend na jednorazowe pokazywanie się bez make upu. Nie jest to z pewnością wypadek przy pracy, naturalna kolej rzeczy, tylko dobrze zaplanowany post z hasztagami nofilter, #nomakeup.

Brzmi trochę bohatersko, a powinno i (w rzeczywistości) jest elementem codzienności. Może to jest początek dostrzegania problemu. Oby! Co robić? Nie wiem, po której stronie instagramowego okna jesteś, ale wiem, że bycie autentycznym jest dzisiaj w cenie! Jeśli pokazujesz swoje życie światu, spraw by ten obraz był prawdziwy, zrób to dla siebie i innych. Jeśli Instagram jest dla ciebie swoistym pamiętnikiem pięknych momentów, to oczywiście masz prawo, by i twój wizerunek był perfekcyjny. Jestem
zwolenniczką zdrowego rozsądku i równowagi – we wszystkim. Wyglądajmy jak milion dolarów, ale pamiętajmy, że dres jest również przyjacielem kobiety. To tak jak z macierzyństwem jest piękne, ale jest też trudne – pssst, wierzę, że wkrótce pojawi się o tym jakaś dobra książka, bo coraz więcej kobiet nie radzi sobie z podobnie polukrowanym obrazem (jak nie, osobiście i bez słodzenia taką napisze). My kobiety powinnyśmy być ze sobą szczere, będzie nam wtedy po prostu łatwiej żyć. W sumie po to tu jesteśmy.

Poprawmy to, co możemy!

Naturalnie piękne!

I jeszcze na koniec… kilka złotych rad, które ostatnio usłyszałam na temat dobrych, prawdziwych i naturalnych zdjęć. Promienna cera to cera nawilżona, piękne dłonie to dłonie systematycznie pielęgnowane (do bliskich kadrów wręcz natłuszczone). Dobry podkład plus dobre światło, czyli prawidłowa współpraca ze słońcem (nawet wtedy gdy go nie widać). Te ostatnie to połowa sukcesu, sprawdź to obserwując swoją twarz, robiąc obrót z telefonem w dłoni. Na pewno zauważysz sprzyjający moment, twarz wygląda wtedy promienniej. Są też specjalne lampy pierścieniowe, które robią z naszą twarzą cuda. Ciągle się tego uczę, dlatego na moim koncie zawsze pozostanę nieidealnie idealna. Będę sobą.

Reasumując. Bądźmy szczere, bądźmy prawdziwe. Nie zawieszamy sobie poprzeczki nienaturalnie wysoko. A już najlepiej warto czasami wyjść z tzw. okna i po prostu pożyć, zmienić perspektywę. Dla siebie, dla najbliższych. Więcej o tej myśli, jak bardziej BYĆ
w kolejnym artykule.

P.S. Napiszcie proszę co oznacza dla Was być prawdziwym i co myślicie o aplikacjach, które poprawiają nasz wygląd?

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn