Zaspałaś do pracy, w pośpiechu wylałaś na siebie kawę, zamówiona taksówka nie przyjeżdża na czas, w drodze dodatkowo rozładował Ci się telefon, a umówione spotkanie z klientem nie przyniosło oczekiwanych efektów. Nic tylko usiąść i poddać się obiegowej opinii o tak zwanym pechu i nieszczęściach, które według przysłowia lubią chodzić parami. Jedno szuka drugiego, drugie trzeciego i tak bez określonego końca… Hmm, tylko dlaczego taka kolei rzeczy niektórych skrupulatnie omija? Czy nieszczęścia rzeczywiście lubią występować w podgrupach, czy może to my przyciągamy nieszczęścia?
Jesteś odpowiedzialna za swoje myśli
„Człowiek jest tym, o czym przez cały dzień myśli”. Emerson
Musimy spojrzeć prawdzie w oczy i uciąć passę szkodliwych zdarzeń. To my przyciągamy nieszczęścia i to nasze myśli (żadne inne nadludzkie moce) nadają barwę naszej codzienności. Nikt, tylko Ty sama decydujesz o swojej reakcji na konkretne wydarzenia. Zarówno to dobre jak i złe – tym ostatnim też można położyć kres, wyciągnąć wnioski, odciąć od siebie i kontynuować dzień z pozytywnym nastawieniem. To my oceniamy i nadajemy rangę okolicznościom, z którymi mamy do czynienia. Niestety najczęściej jest tak, że zatraceni w niekorzystnej ocenie sytuacji i towarzyszących jej emocjach, poddajemy się i jakby czekamy na kolejne potknięcia. Wiele z nich w normalnym świetle przeszłaby totalnie niezauważona, ale tego konkretnego dnia (gdy wszystko się „wali i pali”) jest inaczej.
Powiedzmy temu zdecydowane STOP, bo nieszczęścia wcale nie chcą i nie lubią się parować. Oczywiście można pochylić się nad tym, co nas spotkało, można mieć przez jakiś czas gorszy nastrój, poddać większej lub mniejszej analizie, ale ostatecznie warto postawić gruba kreskę i z podniesioną głową ruszyć do przodu. Odcinajmy jedno zdarzenie od drugiego i z nadzieją oczekujmy kolejnych.
Co na to prawo serii?
Pod tą być może niepotoczną nazwą kryje się nic innego jak nieoczekiwany zbieg okoliczności. Mowa tu o następujących po sobie zjawiskach, zdarzeniach, które uznawane są za stosunkowo rzadkie. Pojęcie to stosowano na początku do okoliczności, które miły miejsce w kasynach, czyli dobra i zła passa grającego. Szczególnym przypadkiem jest kilkukrotne rozbicie banku w 1891 roku przez Charlesa Wellsa.
Teoria ta do dzisiejszego dnia wzbudza wiele kontrowersji, ale powszechnie uznajemy, że ma swoje logiczne uzasadnienie. Wspomniane kasyno jest tutaj symbolicznym przykładem rodzajów przyciągania, gdyż mówimy tu zarówno o dobrych jak i bardziej pechowych okolicznościach. Powtórzę raz jeszcze zarówno o dobrych, jak i złych (!) Szkoda tylko, że nie mamy utartych haseł typu: szczęście chodzi parami czy nawet stadami. Nic straconego, bo jednak biorąc pod uwagę powyższe, dochodzimy do wniosku, że: jeśli tylko chcemy, możemy być świadkiem następujących po sobie, pozytywnych zdarzeń.
Teoria przyciągania nie dotyczy na szczęście (choć chyba nie wszyscy o tym wiedzą) tylko złych zdarzeń. Może zatem warto z tą samą częstotliwością co o pechu, zacząć mówić o szczęściu. Ogromne znaczenie ma tu to, jak oceniamy wydarzenia, bowiem nasze samopoczucie nie jest wypadkową tego, czego doświadczamy, ale naszej oceny tych doświadczeń. Pamiętajmy o tym!
Moc podświadomości

Mimo, że na co dzień nie analizujemy głębiej tego pojęcia, to jednak w znaczący sposób wpływa ono na to jak się czujemy i funkcjonujemy. To właśnie w naszej podświadomości drzemie potężna siła kreacji. Nasza rzeczywistość rysuje się bowiem tak, jak my ją naszkicujemy wcześniej w głowie. Podświadomość bezgranicznie wierzy wszystkiemu, co od nas słyszy. Jest czymś na zasadzie żyznej gleby, która przyjmuje wszystkie nasiona – zarówno te dobre jak i złe. Tymi nasionami są oczywiście nasze myśli. Wniosek nasuwa się sam – to my nadajemy całości kształt i charakter, warto zatem zacząć selekcjonować to, o czym myślimy, a wszystko co destrukcyjne i negatywne pozostawić bez dostępu do światła dziennego.
Joseph Murphy w swojej książce Potęga Podświadomości zapewnia nas, że:
„mocy tej nie musisz zdobywać – ty już ją masz. By z powodzeniem stosować ją we wszystkich dziedzinach i we wszystkich aspektach życia, musisz jedynie pojąć własną naturę i sposób jej działania”.
To kolejny dowód na to, że w zasadzie przyciąganie szczęścia można zacząć od zaraz, wystarczy solidne postanowienie, że odtąd passa naszego życia zaczyna nam sprzyjać.
I to co jest tu najważniejsze: nie skupiajmy myśli wokół złych zdarzeń! Pamiętajmy o jednym:
„Twoja podświadomość nie sprawdza czy twoje myśli są dobre, czy złe, słuszne czy niesłuszne – ona jedynie odpowiednio reaguje do tych myśli i wyobrażeń”.
Sami jesteśmy sobie sterem, warto zatem obrać dobry kierunek.
„To myśli są tym, co szczęśliwie bądź nieszczęśliwie układa człowiekowi życie”. Marek Aureliusz
Wybieraj szczęście!
Nie ma to większej logiki, ale przyznacie sami, że zdecydowanie łatwiej przychodzi nam zamartwianie się o wiele aspektów naszego życia. Prosty przykład, zapytani co u nas, rzadko opowiadamy o wszystkim dobrym, co nas spotkało. Zdecydowanie częściej i z pewną lekkością mówimy o potyczkach losu, chorobach, itp. Sukcesów się jakby wstydzimy… Znacie to? Oczywiście nie chodzi o to, by było przesadnie kolorowo i zbyt prosto, bo w końcu każda bariera to powód do rozwoju własnej osobowości. Z każdej sytuacji warto wyssać jednak choć jeden pozytyw, tylko wtedy istnienie dobrych i złych zdarzeń ma jakiś zrównoważony sens.

Wyrabiaj szczęśliwe nawyki
Wracając jednak do mody na szczęście… Tak, tak, taka istnieje! Co więcej, zaskoczę Was: bardziej doświadczeni mówią, że przy odrobinie chęci, może ono (szczęście) wejść w nawyk (!) Joseph Murphy w swojej książce przywołuje przykład pewnego nieznajomego, którego napotkał na zachodnim wybrzeżu Irlandii, który to codziennie rano (niczym rytuał) podśpiewywał, pogwizdywał, krótko mówiąc był bardzo radosny! Zapytany o powód, odpowiadał, że przywykł do tego, by być szczęśliwym. Można? Można! Ba, nawet trzeba. Ponoć przez czterdzieści lat wyrabiał w sobie ten w zasadzie prosty nawyk, dając nam teraz dowód na to, że szczęście to nic innego jak skutek pozytywnego myślenia, który z czasem po prostu staje się rutyną dnia codziennego. Uwaga, bądźmy jednak czujni, bo takim samym nawykiem może być też kultywowanie stanu przygnębienia czy smutku, o pewnej lekkości w jego osiąganiu wspominałam już na początku.
Nasze myśli determinują naszą rzeczywistość. Bardzo szybko dają wyniki, przesadzając tym samym o rodzaju wydarzeń, które nas spotykają. Ostatecznie to my decydujemy jak zareagujemy na określone sytuacje i jaki będą mieć wpływ na naszą, dalszą część dnia czy też życia. W końcu jakość wydarzeń to jedno, ale kluczowa jest tu reakcja na te wydarzenia. Skupiajmy się zatem na możliwościach, nie na ograniczeniach. Myślmy pozytywnie, unikając wszelkich negatywów i niesprzyjających nastrojów. Budujmy wewnętrzną odporność i od teraz wprowadźmy w życie nowe przysłowie, że szczęścia też potrafią chodzić parami a nawet stadami! 🙂 Skoro można być zawodowym pechowcem… to czas na bycie zawodową szczęściarą! Do dzieła!
P.