BLOG

Głaskologia. Jak pozytywnie wpływać na innych i zwiększać przy tym swoją satysfakcję?

głaskologia

Zaproszenie do lektury książki pt. Głaskologia, Miłosza Brzezińskiego.

Jak budować motywację i mieć pozytywny wpływ na innych? Gdzie upatrywać złotego środka między przysłowiowym kijem i marchewką – czy taki w ogóle istnieje? O tym i nie tylko przeczytamy w fenomenalnej książce Głaskologia autorstwa Miłosza Brzezińskiego. Już wstępna teza, która wskazuje, że zainteresowanie pracownikiem i efektami jego pracy jest w sferze biznesu stanowczo za małe – powoduje, że po pozycję tę powinien sięgnąć każdy, kto chce na nowo uporządkować sobie reguły wspierania i motywowania innych. Generalnie powinien sięgnąć po nią każdy, kto ma potrzebę budować relacje oparte na zaufaniu, zrozumieniu i ciekawości drugiego człowieka. Każdy, kto po prostu chce żyć lepiej!

Proporcje pod lupą

Utarte przyjęło się przekonanie, że wsparcie, nagroda czy pochwala innych powinny być czymś wyjątkowym w naszym życiu. Tak nie jest, nie powinno tak być. W młodym wieku wsparcie otoczenia stoi wręcz na straży bezpiecznego życia i życia w ogóle. W dorosłym świecie zachodzą w tym aspekcie tylko niewielkie różnice. W książce czytamy:

„Z kart Głaskologii wynika, że niewspieranie ludzi, kiedy chcemy im pomóc uzyskać wymierne wyniki, jest jak niezabieranie butli z tlenem na wyprawę na Mount Everest, bo najważniejsze, żeby było lekko w plecaku i dzięki temu szybko dotrzemy do celu.”

Wniosek jest prosty: wspieranie innych jest niezbędne jak tlen, picie czy jedzenie. Zarówno przyjmowanie wsparcia jak i dawanie go innym są zlokalizowane w naszym mózgu w tej samej przestrzeni endorfin, co zaspakajanie głodu czy potrzeba bliskości. Wspieranie innych to zatem konieczność, codzienna norma, która mimo tak istotniej roli w naszym życiu (podobnie jak tlen), jest trudno zauważalna… póki jest.

Dużo prościej i z większą powagą oraz skutecznością podchodzimy do kwestii ostrzegania i pouczania innych. Hołduje temu przekonanie, że można kogoś przechwalić, a tym samym doprowadzić do niekorzystnych następstw. Z tego powodu wypieramy z życia metodę dostarczania głasków (jedyną słuszną regułę, którą kierują się ludzie sukcesu) na rzecz destrukcyjnej praktyki podcinania skrzydeł. Tylko po co?

Jakie jest minimum głasków?

Pierwsza nasuwająca się odpowiedź rysuje proporcje na poziomie 1:1. Raz skrytykujemy, raz pochwalimy i myślimy, że się wyrówna. Otóż nie, tak to nie działa! Według badań Gottmana taki wynik osiąga związek będący w kryzysie bądź zmierzający w kierunku rozwodu. Autor dodaje też, że wynik 0,8 głaska do 1 pretensji charakteryzuje pary mentalnie po rozstaniu.

Co więcej musimy mieć świadomość, że komunikat negatywny zawsze ma większą moc destrukcji niż pozytywny budującą. Z przytoczonych w książce badań wynika, że:

  • Ludzie, którzy dziennie odnotowali więcej złych emocji – uzyskali najgorszy efekt w kwestionariuszu;
  • Ludzie, którzy odnotowali proporcję 1:1… wypadli mniej więcej tak samo jak grupa powyżej;
  • Ludzie, którzy odnotowali proporcję 2:1… ponownie tak samo jak grupy poprzednie!

Gdzie zatem zaczyna się różnica?

Dopiero gdy (przy minimalnym zaokrągleniu) na każde trzy przypadki wdzięczności, szczęścia, dumy, spełnienia i zadowolenia – przypada jeden incydent złości, winy i zakłopotania. Podobnie dzieje się mierząc wydajność pracowników. Wystarczy wynik na poziomie 3:1, by produktywność w miejscu pracy wzrosła w diametralny sposób. Teraz widzimy jak ważne są tu proporcje.

Jeśli krytykować to krótko!

Na chwilę przeniesiemy się w mury szkoły. Okazuje się, że tam dzieci, które chwalono i krytykowano… szły praktycznie łeb w łeb. Ten krótkotrwały efekt może dawać nauczycielom złudne przekonanie, że strategia karcenia przynosi pozytywne rezultaty. Nic bardziej mylnego! W perspektywie dłuższej, sprawy wyglądają nieco inaczej. Osoby chwalone uzyskują wzrost poziomu wykonania zadań o 71 punktów procentowych. A karceni? Po pierwszym dniu destrukcyjnych uwag, dzieci zazwyczaj się starają, ale gdy drugi dzień nie przynosi pochwały, jakość prac spada drastycznie. Poziom ten utrzymuje się zazwyczaj przez kilka kolejnych dni, by ostatecznie podnieść się do poziomu 19 procent i spaść ostatecznie do 5.

Wniosek: długoterminowe karcenie uczniów owocuje negatywnymi wynikami w nauce, często plasowanymi poniżej średniej klasy.

Żyjemy w kulturze i tendencji, że niezależnie od tego jacy jesteśmy, zawsze jest coś, co możemy w sobie poprawić. Oczywiście nie ma dowodów na pozytywne wyniki prawienia komplementów bez pokrycia, ale jeśli porywamy się na krytykę, róbmy to w takiej proporcji, by adresat mógł pomyśleć: nieźle mi idzie, ale z szacunku do mojej osoby, zależy mu (krytykującemu), bym mógł udoskonalić projekt. Mówmy więcej o dobrym wspieraniu – mamy tu naprawdę potężny deficyt!

Nie skomentować, to zdecydowanie gorzej niż skrytykować!

„Kiedy zaczynasz mieć do czynienia z ludźmi, dobrze pamiętaj, że nie masz do czynienia z istotami logicznymi, tylko emocjonalnymi.”
Dale Carnergie

Książka Miłosza Brzezińskiego jest pełna obrazowych badań, na podstawie których wyciągane są wnioski konkretnie obrazujące dany problem. Jednym z nich było badanie, w którym mierzono efektywność pracy w trzech grupach. Ich charakterystyka będzie widoczna przy przedstawianiu wyników, a są one następujące:

  • ignorowanie cudzego wysiłku daje taki sam wynik, jak wynik grupy, której prace (na oczach uczestników badania) wrzucono natychmiast do niszczarki;
  • natomiast odebranie kartki z wyrazem najmniejszej aprobaty typu „uhmmm, uhmmm”, wystarczyło, by istotnie podnieść produktywność zespołu – to akurat dobra wiadomość, która pokazuje, że podtrzymywanie motywacji nie jest zadaniem trudnym (jednakże niestety równie kruchym).

Autor podsumowuje to w następujących słowach:

„Niedostrzeżenie czyjegoś wkładu w wykonanie zadania w kategoriach motywacji, postrzegane jest na tym samym poziomie, co wrzucenie jego pracy do kosza.”

Daje do myślenia, prawda?

Chwalił, chwalił, aż przechwalił – czy jest zatem jakaś granica?

Jak we wszystkich regułach i tu mamy do czynienia z pewnymi skrajnościami. Jeśli wzmacniamy i chwalimy dzieci za wszystko, co robią i czego nie robią, mówiąc nieprzerwanie o ich wyjątkowości, narażamy się (a w zasadzie je) na negatywne następstwa. Oto one:

  • zmniejszamy motywację dzieci do działania;
  • zmniejsza ich umiejętność do samoregulacji samopoczucia, gdyż przestają one stawiać sobie wyzwania, a to oznacza też brak satysfakcji z ich osiągania. W efekcie nierobienia niczego i braku osiągnięć, spada również poczucie własnej wartości.

Oczywiście każde dziecko dla swojego rodzica jest absolutnie wyjątkowe i wystarczy, że po prostu jest, to jednak uświadamianie go, że za progiem domu ta zasada działa inaczej – jest niezbędne. Tam bowiem trzeba się wysilić, by osiągnąć nadprzeciętne wyniki i usłyszeć oklaski innych. Jest to nic innego jak wybór między pojęciami „poszukuj” i „tkwij”, a tu kluczową rolę odgrywa właśnie etap dzieciństwa.

„Zdaniem badaczy to właśnie drastyczne wypaczenie idei chwalenia dzieci produkuje dorosłych, którzy wymagają wiele od życia, niewiele chcąc samemu poświęcić, żeby osiągnąć wymarzony cel.” Głaskologia, M. Brzeziński

Albo serce, albo logika!

„Nasza miłość do innych jest tak naprawdę zakamuflowana miłością do siebie samych”. Arystoteles

Wielu ludzi uważa interes własny i interes innych za dwa końce tego samego kontinuum, a to oznacza, że nie mogą być one realizowane w tym samym czasie. Tymczasem pewne jest, że są to odrębne mechanizmy motywacyjne, które mogą być uruchomione równolegle. Bill Gates w myśl tej zasady powiedział kiedyś, że są właśnie dwa najsilniejsze paliwa ludzkiej wytrwałości: interes własny i dbanie o innych. Mądrzy tego świata łączą zatem te dwa silniki w jeden. Sprowadza się to do pewnego wniosku:

„Ludzie sukcesu poprawiają jakość swego życia przez poprawianie jakości życia innych”.

Dlaczego o tym mowa w kontekście omawianego tematu? Bo łatwo jest przekroczyć zdrową granicę pomagania i dotrzeć niekiedy do granic absurdu. Jak we wszystkim, trzeba mieć się na baczności i dążyć do zdrowej równowagi.

Narzędzia wspierania

Skoro już wiemy o mocy sprawczej międzyludzkiego wsparcia, zastanówmy się czy wiemy jak to robić. Czy znamy podstawowe i bardziej zaawansowane narzędzia takiego postępowania? Pierwszym z nich jest komplement. Najczęściej komunikat ten wynika z bliskiej relacji i podkreśla, że dana cecha jest u obdarowanej osoby cechą wyróżniającą. To w następstwie zdecydowanie podnosi poziom satysfakcji, zadowolenia i zachęca do jeszcze większego wysiłku.

Uwaga: komplement jest dobry nie wtedy, gdy jest właściwie wypowiedziany, ale wtedy, kiedy jest właściwie odebrany. I tu od autora mały apel do nas wszystkich:

„Jeśli domagamy się od sportowców lepszych wyników, nauka podpowiada, by ich po prostu wspierać albo nie pisać nic.”

Przy okazji komplementów, dobrze wspomnieć o mocy przekazu niewerbalnego i rozwiać związane z tym wątpliwości. Mowa ciała stanowi według badań 55% przekazu (!), ton głosu 38% (!), a same słowa i ich znaczenie 7%. Wzorem autora podkreślę, że choć z badań to nie wynika, słowa mają dla naszego mózgu znaczenie absolutnie wyjątkowe(!!!)

Kolejne proste narzędzie to savoir – vivre, czyli znajomość życia. To zestaw reguł dobrego wychowania, dobrych manier i zasad funkcjonowania w społeczeństwie. Większość z nich mobilizuje do uważności na innych i to jest klucz tego narzędzia!

Mowa jest w książce też o narzędziach bardziej zaawansowanych, odsyłam do nich osoby, które chcą zgłębić temat. Jako ciekawostkę przytoczę jedynie pięć pierwszych miejsc z listy motywacyjnych działań szefa, które docelowo podnoszą efektywność pracy:

  • Słowa wsparcia;
  • Przysługi dla innych;
  • Rozmowa w cztery oczy;
  • Kontakt fizyczny, np. podanie ręki;
  • Prezent w pracy.

Jest też kilka przykładów ze sfery niewerbalnej, która robi na naszym układzie nerwowym piorunujące wrażenie, np. dotyk, przebywanie obok, lajki (social media). Prostota i siła tych mechanizmów jest warta uwagi, aczkolwiek ich minusem jest to, że nie zawsze są wychwytywane, a przez to wciąż niedoceniane.

Na koniec podam jeszcze kilka szybkich działań, które są odbierane jako wspierające, uczą uwagi i aktywnej obecności w rozmowie:

  • Notuj to, co mówią inni!
  • Odnoś się w rozmowie do tego, co ktoś wcześniej powiedział!
  • Używaj imienia rozmówcy!
  • Używaj określenia MY!
  • Pytaj o radę!
  • Jeśli jest okazja – dziękuj!
  • Chwal publicznie, w towarzystwie innych!

Tylko się nie wypal!

„Bo jeśli człowiek wie dlaczego, przetrwa prawie każde już nie wiem jak”. Tak samo jak w pracy zawodowej, tak i tutaj istnieje ryzyko wypalenia w pomaganiu. Dziś, gdy nasze wysiłki mocno koncentrują się na wspieraniu naszych wschodnich sąsiadów, punkt ten ma podwójnie ważne znaczenie. Oto kilka zasad, które przychodzą w samą porę:

  • Uważaj na siebie, gdyż wspieranie innych bez postawienia sobie pewnych granic prowadzi do skrajnego wyczerpania bądź choroby. Dbając o siebie, możemy pomagać dłużej, bardziej harmonijnie i systematycznie – a to pozycjonuje nas jako efektywniejszych (nawet gdy z pozoru wygląda to odwrotnie);
  • Proś o pomoc! Ta zasada jest prosta: „jeśli nie myślisz o sobie, stajesz się bardziej potrzebujący od tych, którym pomagasz, wykaż więc altruizm wobec siebie i poproś kogoś o chwilę wsparcia”. Mistrzowie wspierania też nie robią tego sami, budują odpowiednie sieci, które zamiennie pomagają w trudnych chwilach.
  • Pomagaj na wielu, rożnych płaszczyznach, unikaj monotonii. Najwyższą formą wsparcia jest to, za które niczego nie oczekujemy, a drugiej stronie dajemy prawo wyboru co z nim zrobi. Takie podejście pomaga na pewno jednej osobie – Tobie! A zawsze możesz osiągnąć dużo więcej…

Co tu dużo mówić, książka mocno aktualizuję, zmienia filozofię naszego postępowania. Jest to książka dla siebie, ale o tym jak traktować innych. Jest też o innych – po prostu. Prośba autora sprawdza się tu do konstruktywnego apelu i deklaracji, że zdecydowana większość ludzi jest kolokwialnie mówiąc w porządku. To jakby ukryty cel tej lektury. Nie oceniajmy i nie wyciągajmy pochopnych wniosków, szanujmy się, uskuteczniajmy wsparcie, a będzie żyło nam się lepiej… Dla dodatkowej zachęty sięgnięcia po tę pozycję, zostawiam Was ze słodką metaforą czekolady, która w książce rozłożona jest na czynniki pierwsze i opisuje nic innego jak stosunki międzyludzkie. I jeszcze jedno… ta książka mocno zmienia postrzeganie, pokazuje wewnętrzną przemianie własnego ja – tego sprzed przeczytania książki i tego, które powstaje w nas na ostatniej jej stronie. Autor ukazuje to jednym bardzo prostym zabiegiem. Nie zdradzę go – doświadczcie tego sami. 😊

Paula

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn