BLOG

Strata. Wachlarz emocji, a wśród nich ból oraz… wdzięczność.

Długo zastanawiałam się nad publikacją tego artykułu. Do wyboru miałam jeszcze inne rzeczy – bardziej pozytywne: medytacje, afirmacje, modlitwę. Wszystko to jeszcze bardziej wzbogaca nasze życie w piękno. Przypomniałam sobie jednak z jak ujmującym dla mnie odbiorem spotkał się pierwszy artykuł na tym blogu – o początkach trudnego macierzyństwa. Być może społecznie bardziej akceptowalne jest to, co wzbudza mniej emocji, ale życie składa się również z gorzkich chwil, z którymi często zostajemy zupełnie sami. Równie często szukamy wówczas pomocy w sieci, wstydząc się swojego bólu i cierpienia. Ten artykuł jest odważny, bo mówi o bólu i stracie – czyli nieodłącznych elementach naszego życia. Daje jednak również nadzieję i ogrzewa zrozumieniem bolące ciało i potrzaskaną psychikę.

Wzloty i upadki

Niezależnie od tego, co trudnego nas spotyka, wobec cierpienia wszyscy jesteśmy równi. Każdy swój smutek przeżywa w inny sposób, nie ma ogólnej recepty na to, jak przeżyć to bez uszczerbku na kondycji fizycznej i psychicznej. Jakiś czas temu, na kazaniu usłyszałam, że każdy z nas nosi swój krzyż. Myślę, że to prawda – życie naznaczone jest cierpieniem, ale nie jest to tożsame z tym, że całe życie mamy być nieszczęśliwi.

Viktor Frankl napisał kiedyś bardzo ważne dla mnie słowa:

„Nigdy nie powinniśmy zapominać, że sens życia można odnaleźć nawet wtedy, gdy znajdziemy się w beznadziejnej sytuacji, twarzą w twarz z przeznaczeniem, którego nie sposób zmienić. Jedyne, co możemy wówczas zrobić, to być świadkami czegoś wyjątkowego, do czego zdolny jest tylko człowiek, a mianowicie przemiany osobistej tragedii w tryumf ludzkiego ducha, upadku w zwycięstwo.”

Nasz treningowy blog skupia się przede wszystkim na samorozwoju i motywacji w szerokim tego słowa znaczeniu, ale nie ucieka od tematów powiązanych z życiem osobistym. To miejsce powstało przede wszystkim z myślą o kobietach, by pomagać im wzrastać w każdych – zarówno pięknych jak i trudnych okolicznościach.

My kontra strata

Jednym z najtrudniejszych życiowych tematów, z którym każdemu z nas dane jest się mierzyć, jest strata. Nieuchronność przemijania nas przeraża. Temat ten, często pomijany, czyni nas w konfrontacji z nim, bezradnym i pełnym lęku. Takie reakcje początkowo są jak najbardziej normalne, ale chcę Ci powiedzieć – Drogi Czytelniku, że w każdym z tych trudnych doświadczeń jest też światło, które z pewnością odkryjesz jeśli tylko uwierzysz, że nie jesteś sam.

Kilka dni temu miało miejsce bardzo przykre dla mnie zdarzenie, utraciłam upragnioną ciążę. W takim momencie ból straty jest ogromny, a zrozumienie większego, boskiego planu nierealne. Żałoba dla każdego znaczy coś innego i każdy przechodzi ją w odmienny sposób – bardzo ważne jest wsparcie najbliższych, codzienna troska, a przede wszystkim obecność drugiego człowieka. Jeśli jesteś w podobnej sytuacji nie bój się wyrażać swojego bólu, nie bój się płakać, bo emocje potrzebują uwolnienia.

Wdzięczność mimo wszystko

Tylko co dalej, jak odnaleźć się w tak trudnej sytuacji, jak znaleźć jakikolwiek sens? Mimo, że na początku wydaje się nam to niemożliwe, on naprawdę istnieje. Ja z perspektywy krótkiego czasu, wiem na pewno, że prócz bólu czuję wewnątrz jeszcze… wdzięczność. Choć może wydawać Ci się to w tym momencie dziwne to, owszem, naprawdę odczuwam czyste uczucie wdzięczności. Powodów ku temu jest kilka i zaraz Ci je bliżej wyjaśnię.

Jestem wdzięczna za to, że choć przez kilka tygodni mogłam nosić pod sercem mój cud. Mimo, że ciążę znosiłam bardzo źle – żartowałam, że to tryb przetrwania (jedyne co przynosiło mi krótkotrwałą ulgę to sen). Nie miałam apetytu, ani pragnienia, wszystko, co dotychczas mnie cieszyło przestało się liczyć – w moim przypadku to był czas próby, nie było w tym świecie miejsca na wewnętrzny egoizm. Każdy dzień, w którym czułam się bardzo źle, był dla mnie świadectwem tego, że nie jestem na tym świecie sama dla siebie. To był dowód na to, że czasem cierpienie, poświęcenie jest potrzebne dla drugiej istoty. Mimo, że było to trudne, dawałam sobie radę. Ciąża od początku była inna, czułam się o wiele gorzej – tłumaczyłam sobie to tym, że przecież każda kobieta w tym stanie może czuć się bardzo odmiennie.  Po krótkim okresie początkowego szczęścia, okazało się, że moja ciąża jest zagrożona, a ja w ciągu jednego dnia musiałam zupełnie przeorganizować swoje życie – bez pomocy najbliższych byłoby to niemożliwe, za co bardzo wszystkim dziękuję.  Przez wiele tygodni wszystko rozwijało się prawidłowo, człowiek nigdy nie jest wystarczająco gotowy na pojawienie się kryzysu. Dużo większy wpływ mamy jednak na to w jaki sposób sobie z nim poradzimy.

Nieomylna intuicja

Czułam, że coś jest nie tak. Często ufam intuicji, choć wraz z mijającymi tygodniami, nigdy nie traciłam nadziei, że może jednak będzie dobrze. Dzień przed poronieniem wiedziałam, że coś się stanie – niestety miałam rację. Na całe szczęście mam wokół siebie wspaniałych ludzi, którzy mi pomagają. Mój sąsiad, ratownik medyczny, od razu rzucił wszystko, by zawieźć mnie do szpitala. W tym trudnym momencie uwierzyłam, że służba zdrowia nie jest taka zła jak ją malują. To następny powód mojej wdzięczności. Od samego początku zostałam otoczona wspaniałą opieką przez kilku lekarzy i pielęgniarki. Pierwszy lekarz, który robił badanie USG, naprawdę włożył wiele serca, by mi pomóc. Ordynator powiedział, że będziemy walczyć. Niestety następne USG wykazało brak akcji serca, a ja widziałam na monitorze jak moje dziecko zmarło.

Człowiek człowiekowi (przyjacielem)

Nie było czasu na czekanie, ponieważ było bardzo duże ryzyko krwotoku, od razu musiałam mieć operację. Pamiętam przez cały ten czas też ciepłą dłoń Pani pielęgniarki. Na oddziale ginekologii takie przypadki jak mój, zdarzają się codziennie. Piękne jest to, że osoby tam pracujące nie zostały odarte z człowieczeństwa i patrzą na kobiety z empatią i troską. Na sali nic prawie nie mówiłyśmy, każda z nas przeżywa ten czas we własny sposób, w świecie swoich wewnętrznych przeżyć. Mój tata, który jest lekarzem, często pytał jak się czuję, choć jednocześnie mówił, że to naturalne, że w tych okolicznościach nie jest to łatwe. Troska najbliższych jest bardzo ważna.

W Polsce niezależnie od tygodnia, w którym doszło do poronienia masz prawo pochować dziecko, zachowane jest również prawo do urlopu macierzyńskiego jeśli sobie tego życzysz. Jednak decyzja o tym wszystkim należy do rodziców, niektórzy potrzebują pochować dziecko i przeżyć w ten sposób żałobę, inni wolą nie rozgrzebywać ran i zapomnieć o tym jak najszybciej. Nie ma tutaj złych decyzji, to bardzo intymna decyzja rodziców, którą należy absolutnie uszanować. Gdy poród jest bardziej zaawansowany kobieta ma również  prawo do pożegnania dziecka – z perspektywy czasu myślę, że to bardzo dobra możliwość, mimo że to bardzo trudny moment, jest to bardzo ważna chwila. Ja również widząc mojego maluszka ostatni raz na USG, pożegnałam się. 

Nie żałuję…

Znalazłam w Internecie, w jednym z artykułów na temat straty wyjątkowy cytat:

„nie ma stópek tak małych, żeby nie zostawiły po sobie śladów”.

I to jest zarazem piękna i  bolesna prawda. Każda ciąża – niezależnie od tego czy jest donoszona, w naszym sercu jest dla nas tak samo ważna. W moim przypadku to było już drugie poronienie, niestety o wiele trudniejsze. Wiem, że należy zawierzyć naturze i Bogu – takie jest prawo wszechświata – wszystko ma swoje miejsce, swój czas, początek i koniec. Nie wierzę jednak w pomyłki, wiem, że ta sytuacja była dla mnie zaplanowana od początku.  Druga niedonoszona ciąża była o wiele dłuższa, prawdopodobnie dlatego proces straty był trudniejszy. Nie żałuję ani jednego dnia ciąży i bólu, który za mną był. Cieszę się, że to maleństwo choć przez chwilę mogło być w naszym świecie, że mogło przez ten cały czas czuć matczyne ciepło i bicie serca. Mam również nadzieję, że słyszało mój głos, gdy mówiłam, że je kocham… Choćby dla tych krótkich chwil warto poświęcić swój komfort i zdrowie.

Cierpienie umacnia

Teraz nie muszę, ale chcę patrzeć w przyszłość: mam przy sobie wspaniałą córeczkę, mój mały cud o jaki walczyłam kilka lat i oddanego męża, który jest dla mnie całym sobą. Te doświadczenia, choć trudne, umacniają nas jako rodzinę. I to właśnie dla nich chcę być silna. Choć wiem, że smutek będzie mi towarzyszył jeszcze jakiś czas, to z nadzieją patrzę na każdy dzień i niczego nie żałuję. Mimo bólu i straty, myślę, że najważniejsze jest, by mieć poczucie, że wszystkie osoby, które kochamy mamy w sercu – dzięki temu one nigdy nie znikną na zawsze.

Jan Paweł II powiedział kiedyś:

„Ziemskie cierpienie, kiedy zostaje przyjęte w miłości, upodabnia się do gorzkiej pestki zawierającej ziarno nowego życia.”

Mówienie o swoim cierpieniu bardzo często uwalnia trudne emocje, dlatego piszę dziś do Was ponownie – nie tylko jako psycholog, ale też jako Monika, by dać każdej z Was promyczek ciepła i nadziei. Pamiętajcie nigdy nie jesteście same, jesteśmy tu dla Was i zapewne macie wokół siebie wiele wspaniałych osób, które (o ile tylko zechcecie) zawsze Wam pomogą. Co możesz sama jeszcze dla siebie zrobić, jeśli znajdziesz się w trudnej sytuacji? Poniżej przygotowałam kilka przydatnych informacji, które mogą Ci pomóc.

  • Nie bój się mówić o tym jak się czujesz;
  • Najbliższe tygodnie otocz się większą troską, zwolnij tempo;
  • Jeśli jednak potrzebujesz pracy bo Ci to pomaga, możesz ją wykonywać, dbając przy tym o higienę psychiczną;
  • Otocz się osobami, które kochasz, które sprawiają że czujesz się lepiej;
  • Spotkaj się z lekarzem na kontrolę;
  • Jeśli to Twoje trzecie poronienie spytaj lekarza o badania jakie powinnaś wykonać. Prawdopodobnie będą to badania hormonalne, immunologiczne i genetyczne;
  • Jeśli nie pożegnałaś się ze swoim maleństwem możesz do niego napisać list lub po prostu się pomodlić, porozmawiać gdy tylko tego potrzebujesz. Na początku może być Ci trudno, ale emocje są Ci potrzebne by przeżyć żałobę;
  • Przez kilka tygodni możesz jeszcze czuć się inaczej, organizm potrzebuje czasu, by dostosować się do nowej sytuacji. Nie zapominaj o suplementach, szczególnie o żelazie i daj sobie więcej czasu na regenerację.

Teraz jest Ci trudno, ale zaufaj mi, że znów będzie lepiej. Po każdej nocy przychodzi dzień, a po każdej burzy tęcza. Pamiętaj by nigdy nie obwiniać się za nic, takie destrukcyjne emocje nie pomagają. Każde, nawet najtrudniejsze doświadczenie jest dla nas nauką i bodźcem do bycia lepszym człowiekiem dla siebie i dla innych. W każdej sytuacji, która Cię spotyka możesz ujrzeć coś innego, nie tylko smutek i cierpienie, ale i miłość oraz wdzięczność.

Monika

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn