BLOG

Magia pomagania, dobro nam się opłaca

O tym, że dobro wraca słyszał zapewne każdy z nas. Można powiedzieć, że dając, tyle samo otrzymujemy. Co więcej, badania pokazują, że ludzka życzliwość i niesienie pomocy innym korzystnie wpływają na nasze samopoczucie i stan zdrowia. Statystyki dowodzą bowiem, że wolontariusze nie tylko żyją o kilka lat dłużej niż osoby, które nie są zaangażowane w pomaganie innym, ale też rzadziej chorują i mają zdecydowanie wyższą odporność. Dlaczego się tak dzieje i które hormony za to odpowiadają? O tym właśnie w tym artykule, ale już teraz pokuszę się o budujące stwierdzenie: dobro się nam po prostu opłaca!

Czy każdy z nas jest skłonny do pomocy innym?

Naturalnie wszystko zależy od perspektywy i tego co nazywamy pomaganiem, ale dobre odruchy drzemią w każdym z nas. Oczywiście czymś innym jest bycie życzliwym i przysłowiowo dobrym dla drugiego człowieka od regularnego i systematycznego wolontariatu. Pierwsza forma jest zdecydowanie łatwiejsza, wydaje się być czymś naturalnym i zakorzenionym, druga niesie za sobą pasmo licznych wyrzeczeń i ograniczeń. Każdy z nas ma inne granice altruizmu, więc i natężenie naszych działań będzie różne – zależy to od wielu czynników. Wszyscy (choć być może nie wszyscy to odkryli) mamy w sobie pierwiastek bezinteresownego myślenia o drugim człowieku. To nie zmienia jednak faktu, że jako społeczeństwo mamy stale nad czym pracować.

Wszystko zależy od wzorców, które wynieśliśmy z domu i doświadczeń, z którymi przyszło nam się zmierzyć. To środowisko w którym  się wychowaliśmy ma duży wpływ na to, kim jesteśmy i jacy jesteśmy w dorosłym życiu. Jeśli ktoś jest bardzo zamknięty, nie widzi potrzeb drugiego człowieka i generalnie boi się ludzi – zamyka się na nich, a to blokuje zakorzenioną w nas życzliwość. No właśnie zakorzenioną i wrodzoną… Potrzebujemy wówczas trochę czasu i odrobinę pracy nad sobą, by zrozumieć, że życzliwość jest naszą naturalną potrzebą – zarówno ta dawana, jak i otrzymywana.

Dużo prościej o takie odruchy ludziom, którzy doświadczyli pomocy innych w przeszłości. To nic innego jak chęć zrewanżowania się za dobro, które kiedyś otrzymali. Wdzięczni za to, co mamy potrafimy wejść w położenie i zrozumieć problemy osób potrzebujących. Czasami pomagając innym, po prostu poprawiamy sobie samopoczucie. To trochę jak domino. Jeden klocek uruchamia drugi, w konsekwencji dobro wraca. W tym wszystkim istnieje też ciekawa zależność. To, co robimy dla innych, sposób w jaki pomagamy nie jest to proporcjonalny do tego, co sami posiadamy. Skromni ludzie pomagają bowiem chętniej i częściej, choć nie jest to oczywiście regułą, a przykładów nie brakuje!

Pomagajmy z głową

No właśnie. Okazuje się, że z pomaganiem  można też przedobrzyć. Rozróżniamy tu dwa pojęcia: pomaganie i pomagactwo. To ostatnie polega na tym, że osoba pomagająca jest bardziej zainteresowana niesieniem pomocy niż osoba, która jest tą pomocą obdarzana. Przy takiej zachwianej zależności pomagający pomaga przede wszystkim sobie!

Inną formą pomagania o odwrotnych skutkach jest nadopiekuńczość. Zamiast usamodzielniać osoby, którym chcemy pomóc (częstym przykładem są tu dzieci), uzależnia je, a nawet często cofa w rozwoju emocjonalnym. Nieświadomą motywacją pomagającego jest tu walka z własnym uczuciem osamotnienia, poprzez uzależnienie od siebie drugiego człowieka. Często taka sytuacja ma miejsce w relacji rodzic – dziecko, gdzie lęk rodzica przed byciem opuszczonym przejawia się w nadopiekuńczości i kreowania świata na podobieństwo czegoś nieprzychylnego.

Każdy ma coś, co może dać innym

Prawdziwa pomoc to pomoc bezinteresowna – czyli taka, w której nie zaspokajamy własnych potrzeb. W każdym razie nie są one nadrzędne. Takie pomaganie nie wpędza drugiej osoby w poczucie zobowiązania czy bycia gorszym. Tylko na takim podłożu powiedzenie: „gdy pomagasz innym, pomagasz sobie” nabiera właściwego sensu. O tym też jest mowa w Piśmie Świętym:

„cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych moich braci, mnie uczyniliście”.

Czy wszyscy jesteśmy zatem zdolni do powielania tego idealnego schematu? Idealnego pewnie nie, ale swojego, własnego już tak. To w tym tkwi piękno pomagania. Nie ma na nie przepisu, utartych ram, nie ma hierarchii, która jeden gest stawia wyżej od drugiego. Każdy jest tak samo ważny i wartościowy, każdy – od najmniejszego po najbardziej heroiczny i szlachetny – sprawiają, że komuś dzieje się lepiej.

Czy pamiętasz ten moment, w którym pomagając drugiemu człowiekowi, poprzez swoistą satysfakcję, spełnienie, a nawet pewne oczyszczenie, tak naprawdę bardzo pomagasz sobie. Czy pamiętasz siłę tego uczucia, które nie sposób porównać z niczym innym? Jeśli nie, warto tego doświadczyć, bo nic tak nie kształtuje człowieka jak styczność z czymś, co możemy ulepszyć swoim (czasami najmniejszym) wkładem.

Rodzaje niesienia pomocy

Rodzajów niesienia pomocy jest wiele. Indywidualną decyzją każdego z nas jest wybór tego właściwego – bliskiego nam samym. Wyróżnię tu dwie płaszczyzny dzielenia się dobrem – jedna w moich oczach jest trudniejsza od drugiej:

  • pomoc niesiona na własne rękę: to szczególny rodzaj pomocy, który wypływa wyłącznie z potrzeb naszego serca i obserwacji, które prowadzimy na co dzień. Jest to pomoc, o której nie mówi się w środkach masowego przekazu, nikt o niej zapewne nie usłyszy, a my sami nie będziemy poszukiwali poklasku. To piękny rodzaj pomagania, o które nikt z reguły nie poprosi, a jedynie my sami wiemy i czujemy, że tak właśnie trzeba. Bardzo często pomoc taką kierujemy do ludzi z naszego najbliższego otoczenia (spektrum potrzeb jest bardzo szerokie: od choroby, przez samotność, po ubóstwo). Nie zawsze jest to pomoc finansowa, czasami ważniejsze od dóbr materialnych jest tu coś znacznie innego. Często właśnie zaangażowanie i uruchomienie w drugim człowieku trybu bycia potrzebnym, przynosi najlepsze rezultaty. Pożądanym schematem jest tu zasada podania człowiekowi wędki, a nie ryby. Nie jest to pomoc jednorazowa, a systematyczna, w licznych przypadkach trwała. Jest trudna, ale też namacalna i piękna zarazem.
  • pomoc zorganizowana/płynąca na prośbę i z inicjatywy większych organizacji: to prostsza forma niesienia dobra, która polega na przyłączeniu się do dzieła większej grupy. To pomoc, z którą spotykamy się dość często, a jej przykładem są uliczne bądź internetowe zbiórki pieniędzy na szczytny, najczęściej bliski nam cel. Ta forma wsparcia potrzebujących jest tak samo budująca i szlachetna. Dodatkowo niesie za sobą poczucie solidarności i siły społeczeństwa, siły bycia RAZEM dla dobra innych lub ogółu. Nie byłabym sobą, gdyby w tym miejscu nie wspomniała o projekcie, który bliska mi fundacja o wymownej nazwie QMarzeniom przygotowała z myślą o wsparciu kobiet zmagających się z chorobą nowotworową. Przygotowany został dla nich cykl spotkań motywujących i aktywizujących do powrotu do względnej normalności i dania sobie możliwości drugiego startu. Te kobiety stoczyły nierówna walkę z najtrudniejszym wrogiem i właśnie teraz nie powinny zostać same. Projekt zdecydował się wesprzeć projektant Maciej Zień, a dochód ze sprzedaży t-shirtów, które zaprojektował dedykowany jest właśnie pacjentkom poonkologicznym. Pomaganie jest przywilejem, róbmy to jeśli możemy!

Naszemu zdrowiu się to opłaca!

Jak pomoc niesiona innym przekładała się na nasze zdrowie? Z badań prof. Stephanie Brown z Uniwersytetu Stony Brook w Nowym Jorku wynika, że:

  • kontakt z osobą, która oczekuje naszej pomocy uruchamia w nas tzw. syndrom opiekuńczy. Wydzielająca się wówczas oksytocyna i progesteron tłumią stres i dodają sił. Sprowadza się to do wniosku, że ludzie koncentrujący się, wręcz zawodowo zajmujący się innymi mają niższy poziom hormonów stresu. Już  jednorazowy gest skierowany w stronę drugiego człowieka, wyzwala w nas dopaminę – hormon dobrego nastroju;
  • inne badania udowodniły, że dobre gesty zmniejszają lęk społeczny. Badani, którzy przez cztery tygodnie nieśli pomoc innym, mieli niższy jego wskaźnik niż ci, którzy tej pomocy potrzebowali;
  • dodatkowo liczne badania wykazały, że regularne pomaganie jest jak przejście na zdrowy tryb życia i odżywiania. Wolontariusze mają niższe ciśnienie krwi, niższy poziom cholesterolu oraz większą odporność na choroby zapalne i autoimmunologiczne.

Dlaczego mówimy o tym teraz? Bo okres około świąteczny i przełom roku to czas szczególny, który większość z nas aktywizuje do dobrych odruchów, stawiania sobie nowych wyzwań i postanowień. Ten rok dodatkowo skłania do refleksji, a dzięki wszystkiemu, czego w nim doświadczyliśmy, nieustannie odkrywamy w sobie nowe pokłady empatii i altruizmu. W tym wszystkim jest jeszcze jedna ważna puenta, może nawet najważniejsza… żeby pomagać innym, trzeba mieć w sobie pewien zapas zgromadzonej energii i wyłącznie dobrych emocji. Żeby je mieć, trzeba być dobrym dla samego siebie, racjonalnie dbać o swoje potrzeby i żyć w zgodzie z własnym ja. Pamiętajmy też, że tylko bezinteresowna pomoc, rodzi bezinteresowną wdzięczność, a ta podobnie jak w miłości powinna być naturalnym odruchem dawania, a nie oddawania. To bardzo trudna sztuka, ale z pewnością warta opanowania.

Paulina

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn